piątek, 31 lipca 2020

UZALEŻNIENIE

Jak to jest, że tak szybko uzależniamy się od ludzi, a kiedy znikają, nie widzimy już sensu życia. Dlaczego wciąż odliczamy od spotkania do spotkania, a czas pomiędzy nimi to tylko puste oczekiwanie. Dlaczego nie potrafimy żyć dla siebie, doceniać swojego czasu, zrozumieć, że jesteśmy coś warci sami w sobie. Wciąż walczymy o rosnące liczby na mediach społecznościowych, serduszek pod zdjęciami z imprez i wciąż chwalimy się swoim cudownym życiem na instagramie. Uzależniamy się od ludzi online, ale też od tych w rzeczywistym świecie. Chcemy mieć grupkę popularnych znajomych, wyjeżdżać z nimi na wakacje, spędzać razem nocki. Chcemy idealnego związku, bez kłótni, bez różnicy zdań. Uzależniamy się od innych, a tak naprawdę powinniśmy być uzależnieni tylko od samych siebie.  
Jestem osobą uzależnioną od ludzi. Nie potrafię spojrzeć na siebie jako na odrębną, wartościową jednostkę. Od zawsze mierzyłam swoją wartość ludźmi jakimi się otaczam. To oni nadawali sens mojemu życiu, a nie ja sama w sobie. Ich przekonania i opinie były dla mnie ważniejsze niż moje własne. Każda krytyka była dla mnie faktem, nie opinią. Nie podejmowałam decyzji bez "konsultacji", żyłam pod dyktando innych. Tak bardzo zależało mi na innych, że zapominałam o sobie. Niektóre relacje stawały się powoli coraz bardziej toksyczne, a ja nie potrafiłam tego dostrzec, a kiedy dostrzegłam, nie potrafiłam zakończyć tych relacji. Bałam się, że zostanę sama, a wtedy moje życie przestanie mieć sens. Próbowałam zatrzymać przy sobie każdą osobę na siłę, nawet kiedy widziałam, że się nie dogadujemy. Na szczęście nie wszyscy wykorzystywali moje słabości i uległość, ale tacy też się zdarzali. Nie potrafiłam odmawiać, wciąż na wszystko się zgadzałam i biegłam na każde zawołanie. Długo tkwiłam w takich chorych relacjach i nie potrafiłam z nich zrezygnować. Kiedy miałam już na tyle odwagi, że zakończyłam te relację, problem się nie skończył. Wciąż popadałam w to samo uzależnienie. Przez to nie potrafiłam nawiązać zdrowej relacji. Byłam wciąż o wszystkich zazdrosna, robiłam awantury, których później żałowałam, albo wręcz przeciwnie, milczałam, kiedy działa mi się krzywda, wciąż zadręczałam się myślami, że nie jestem wystarczająca i w końcu wszyscy mnie zostawią. Winiłam się za wszystkie awantury, złe słowa, wszystkie problemy świata. Moja zaniżona samoocena, destruktywne myśli, karanie samej siebie, to wszystko doprowadziło mnie do takiego stanu, z którego próbuję się już kolejny rok wygrzebać. Wciąż pragnęłam życia wśród miliona osób, imprezując, bawiąc się i "korzystając z życia", chciałam zmienić swój introwertyzm na siłę. To wszystko mnie przerastało,  byłam tak zagubiona, nie wiedziałam kim jestem. Dużo płakałam, miałam myśli i plany samobójcze. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, dlaczego taka jestem. Czułam się samotna, niewartościowa, nie miałam chęci do życia. 
Wszystko się zmieniło, kiedy postanowiłam zmienić swoje życie i pójść na terapię. Powoli uczyłam się kochać siebie i żyć dla siebie. Poznawałam swoją wartość, próbowałam żyć dla siebie. Mimo że nadal muszę bardzo uważać, by nie przekroczyć granicy uzależnienia, to czuję znaczną poprawę. Wcale nie jestem w tym teraz mistrzem, ciągle popełniam błędy, dokonuje złych wyborów, wybucham z zazdrości, ale jestem już na dobrej drodze, by panować nad wagą emocji, którą obdarzam innych. 

piątek, 24 lipca 2020

Problem szkolnych prześladowań

Dlaczego co roku odsetek osób prześladowanych w szkołach wciąż rośnie. Dlaczego mimo tylu przypadków, sprawa ta nie jest jeszcze wystarczająco nagłośniona. Dlaczego tak trudno jest zapobiec nienawiści młodych osób do siebie nawzajem i dlaczego ta nienawiść tak łatwo przychodzi.
Pewnie wiele z Was było ofiarami szkolnych prześladowców, a może ktoś z Was właśnie takim prześladowcą był. Jak obie strony radzą sobie w dorosłym życiu ze szkolnymi wspomnieniami, czy wracają one w snach, a może zostały całkowicie wyparte? Chciałabym podzielić się dzisiaj moją historią, jak wyglądało moje życie, kiedy prześladowano mnie w szkole i jakie skutki odczuwam do dziś. 
Nigdy nie dowiedziałam się dlaczego to właśnie ja padłam ofiarą prześladowania, dlaczego te osoby wybrały właśnie mnie. Ale pierwszy dzień pamiętam bardzo dobrze, kiedy siedząc na lekcji usłyszałam słowa w moją stronę "sperma leci ci z długopisu, lody robisz za 2,50". Jako 12-letnia dziewczynka nie wiedziałam nawet co to znaczy, ale chłopcy mieli z tych słów niezły ubaw. Nigdy dobrze nie czułam się w centrum uwagi, a szczególnie teraz, kiedy wszyscy śmieli się z tego, a ja nie wiedziałam, dlaczego tak ich to bawi. Dowiedziałam się niedługo później, że żarty mają podtekst seksualny, a ja przecież byłam jeszcze dzieckiem, oni zresztą też... Przez kolejne 5 lat ciągle słyszałam ten sam tekst w całej szkole, bo przecież mówili o tym głośno. Później doszło jeszcze śmianie się z mojego wyglądu, wyzwiska, głupie żarty. Wierzyłam w każde słowo powiedziane do mnie, w każde wyzwisko. Traktowałam to jako fakt, że jestem gruba, nic nie warta. Te słowa uderzały we mnie coraz mocniej, odczuwałam każde z nich, nie potrafiłam stanąć w swojej obronie. Byłam w tym wszystkim sama, bo najbliższe mi koleżanki nie reagowały, a wręcz śmiały się razem z innymi. Wtedy zaczęły się moje pierwsze ataki paniki, omdlenia, bóle brzucha, udawane choroby... Wszystko tylko po to, żeby nie iść do szkoły, żeby choć jeden dzień nie słyszeć nic złego na swój temat. 
Nie mówiłam o tym rodzicom, nauczycielom, nikomu. Uważałam, że jestem już duża i muszę radzić sobie sama, co z perspektywy czasu wydaje się bardzo głupie. Byłam wtedy bardzo silna, nie płakałam w szkole, udawałam, że to mnie nie rusza, mimo że w środku rozpadałam się na milion kawałeczków. Przez stres i ciągłe napięcie objawy OCD ciągle się nasilały, a ja nie byłam nawet tego świadoma, że to właśnie w tym czasie zaczynają się moje problemy psychiczne. Moja samoocena sięgnęła dna, przestałam rozwijać swoje pasje, zainteresowania, zaczęłam żyć w nierealnym świecie marzeń, bo życie w tym realnym było dla mnie zbyt trudne. Patrzyłam na siebie z odrazą, nie akceptowałam nawet małej cząstki swojego ciała, a moja psychika była tak zmęczona, że nie potrafiłam logicznie myśleć.
Teraz, kiedy mam już 20 lat, jestem pod opieką specjalistów i wciąż poznaje sobie na nowo, dopiero zdaje sobie sprawę, jaki wpływ na moje dalsze życie miały te wydarzenia, które wciąż we mnie żyją i na które muszę poświęcić jeszcze wiele godzin terapii. 
Jestem pewna, że setki, a może nawet tysiące, osób mają historie podobne do mojej. Niektórzy z nich byli bardziej odważni i poprosili o pomoc rodziców, nauczycieli, inni tak jak ja próbowali radzić sobie sami, oczywiście miało to różne skutki. Jedni popadli w depresje lub inne zaburzenia psychiczne, niektórzy popełnili samobójstwo. 
Jest wiele powodów, przez które powinniśmy bardziej nagłaśniać problemy prześladowania w szkole. Setki historii wypowiedzianych i tysiące niewypowiedzianych powinny być motywacją do tego, by zacząć uświadamiać młodych ludzi o skutkach, jakie niosą za sobą prześladowania. Może wy byliście ofiarami prześladowań? Podzielcie się swoją historią! 

poniedziałek, 6 lipca 2020

POCZUCIE WINY

Czy czujesz jak ogromny ból przeszywa Cię od środka? Czy każda nawet najmniejsza uwaga w Twoją stronę wpędza Cię w tak ogromne poczucie winy, że zaczynasz płakać? Czy obwiniasz się za wszystkie błędy, które przecież masz prawo popełniać? Czy za wszelkie zło w Twoim życiu, a nawet na świecie, obwiniasz wyłącznie siebie? 

Poczucie winy to nieodłączna część mojego życia, miesiąca, tygodnia, dnia... Tak często towarzyszy mi w codzienności, że przestało mnie już zaskakiwać. Przychodzi nagle i zmienia mój świat o 180 stopni. Czuję tak wielkie rozdarcie w środku i tak wielki lęk, że mam ochotę zrobić wszystko, żeby tylko się go pozbyć. 

Obwiniam się za wszystko, nieważne jest to, co się stało, ważne, że zawiniłam. Obarczam się wielkim ciężarem, jakby to zmieniło życie całego świata. Przyjmuję na siebie wszystkie winy i coraz bardziej wierzę w głos, który powtarza, że nie powinnam żyć. Nie zasługuję na życie. Jestem zbyt słaba i zawsze niewystarczająco dobra. Czego tylko się podejmę, za chwilę zamienia się w moją własną porażkę. Nie zasługuje na istnienie. Do niczego się nie nadaje. Nie mogę więcej podejmować się tych działań, bo będę popełniać więcej błędów. Każda pomyłka coraz bardziej przybliża mnie do impulsywnych działań. Myśli samobójcze kłębią się w mojej głowie jak oszalałe. Mam ochotę zamknąć się w małym pomieszczeniu, gdzie nikt nas nie znajdzie i płakać.

Za szybko rezygnujesz. Zbyt szybko się poddajesz. Nie walczysz o swoje, nie próbujesz stawać się lepsza. Nie uczysz się na błędach. Od razu uciekasz. Chowasz się. Zamykasz na nowe wyzwania. Boisz się krytyki, nawet tej konstruktywnej, tej, która przybliża Cię do bycia lepszą osobą. Każde słowo uwagi przyjmujesz jako agresję innych wobec Ciebie. Jesteś dla siebie zbyt surowa. Nie dajesz sobie żadnego miejsca na popełnianie jakichkolwiek błędów. Twierdzisz, że musisz być perfekcyjna. 

Jesteś tylko człowiekiem. A to daje Ci pozwolenie na popełnianie wielkiej liczby błędów. Kierują Tobą emocje, często odczuwasz stres. Jest wiele czynników, które sprawiają, że pomyłki zdarzają się w Twoim życiu i to jest normalne. Jesteś dla siebie zbyt surowa. Traktujesz siebie jak zaprogramowaną maszynę, która nie ma prawa popełnić żadnego, nawet najmniejszego, błędu.  Z każdym kolejnym słowem, każdą myślą, zatapiasz się w poczuciu winy coraz bardziej. Przez to nie potrafisz dłużej funkcjonować. Odpuszczasz. Zamykasz się na innych. 

Masz prawo popełniać błędy. Masz prawo próbować nowych rzeczy. Masz prawo uczyć się na własnych błędach, a nawet na cudzych. Nie jesteś maszyną! Jesteś człowiekiem, który ciągle błądzi w świecie. Bądź dla siebie wyrozumiała. 


sobota, 4 lipca 2020

JAK WYGLĄDA ŻYCIE Z OCD

Przychodzi moment, kiedy czujesz tak wielką potrzebę rozdrapania skóry. Rodzi się w tobie tak wielkie napięcie, że nie potrafisz opanować swoich rąk i wykonujesz czynność. Twoje rany już są tak widoczne, że ludzie zaczynają pytać na co chorujesz, a ty nie wiesz, co powinieneś odpowiedzieć. To nie tak, że nie próbujesz z tym walczyć, ale napięcie zawsze okazuje się zbyt silne. Robisz wszystko, żeby tylko zeszło to z ciebie i żebyś w końcu poczuł ulgę. Zdrapujesz wszystko - strupy, ugryzienia, rany, które sam sobie robisz. Nie potrafisz zapanować nad powtarzającą się ciągle chęcią szybkiego zredukowania napięcia.
Myślisz. Gdy widzisz nóż, w twojej głowie rodzi się myśl zabicia kogoś bliskiego, a może nawet siebie. W ryzykownych zachowaniach, takich jak wychylanie się przez okno, ciągle czujesz chęć zaryzykowania jeszcze bardziej. Do głowy przychodzą ci myśli obnażenia się publicznie, zwyzywania nieznajomego, wepchnięcia kogoś pod pędzące auto, krzyknięcia w sytuacji wymagającej ciszy.
Tak wygląda twoja codzienność. Myśli, zachowania, myśli, zachowania i tak w kółko, wciąż kontrolowany przez natręctwa próbujesz wyobrazić sobie dzień bez odczuwania ogromnego napięcia. Czujesz się bezradny, nie panujesz nad swoimi myślami, czynami, chcesz, aby to wszystko skończyło się jak najszybciej, byś mógł żyć bez poczucia winy. Ciągle się obwiniasz za to, a przecież nie masz nad tym kontroli. Wciąż żyjesz w strachu, że kiedyś zabrnie to za daleko. Szukasz pomocy, ale tak bardzo wstydzisz się mówić o swoich natręctwach. Obawiasz się reakcji innych, obawiasz się ich opinii. 

 OCD - zaburzenie obsesyjno-kompulsywne inaczej nerwica natręctw, cechuje się występowaniem nawracających natrętnych myśli i/lub czynności, którym bardzo trudno jest się oprzeć, ponieważ próby powstrzymania skutkują narastającym napięciem, lękiem, niepokojem, bólem. Zaburzenie to występuje u około 2,5% społeczeństwa. 
Natrętne myśli, czyli obsesje dotyczą nie tylko brudu czy potrzeby symetrii, ale też ciągłych wątpliwości, luminacji, natrętnych impulsów, myśli o wulgarnym charakterze itd. Są one niesamowicie przykre i wstydliwe dla pacjenta. Chce on jak najszybciej się od nich uwolnić. Są to jego własne myśli, mimo że pojawiają się wbrew jego woli. Natomiast natrętne czynności mogą mieć postać ciągłego mycia rąk, sprawdzania, liczenia, zbierania przedmiotów, poprawiania, układania, drapania, a nawet rytuałów, które mają zapobiec katastrofom. Pacjent wykonuje te czynności, by zredukować narastające napięcie, mimo że jest świadomy ich bezsensowności. 
Leczenie odbywa się na płaszczyźnie farmakologicznej oraz terapeutycznej. Psychiatra najczęściej zaleca leki z grupy inhibitorów wychwytu zwrotnego serotoniny, w dawkach większych niż zalecanych w przypadku depresji. Terapia najczęściej odbywa się w nurcie behawioralnym lub poznawczo-behawioralnym i polega na nauce powstrzymywania natrętnych czynności. U 75% chorych obserwuje się pozytywną reakcję na leczenie, a u dużej (25%) części pacjentów możliwe jest całkowite wyleczenie. 
Co więc zrobić, jeśli dostrzegasz u siebie objawy OCD? Udaj się do specjalisty i pamiętaj, że tylko psychiatra może zdiagnozować u ciebie choroby i zaburzenia, a nie quizy czy internetowi "eksperci". 
Copyright © Karolsia Psychology , Blogger